Niejednokrotnie w świecie sportu kibiców fascynują historie bardzo biednych i pozbawionych zaplecza sportowców lub zespołów, które nagle wbrew tradycjom i logice stawiają opór najzamożniejszym i najsławniejszym świata sportu. Na boisku, ringu czy korcie tenisowym nie grają pieniądze zainwestowane w trening czy środki wydane na podróże i zameldowanie, tylko właściwe przygotowanie fizyczne oraz mentalne i wola walki. W świecie sportu jednak również stabilność i stała praca na najwyższych obrotach przynosi rezultaty i nawet jeśli mistrzowie i dominujące marki w danej dyscyplinie okresowo przegrywają z beniaminkami, to ma to miejsce w jednym lub dwóch spotkaniach na dziesięć. W pozostałych ośmiu lub dziewięciu potyczkach to jednak zamożniejszy i większy rywal wygrywa z przeciętniakiem i ta różnica sprawia, że przeważnie w lidze te same pięć zespołów walczy o mistrzostwo między sobą, podczas gdy pozostali średniacy muszą zadowolić się dość rzadkimi przebłyskami formy pozwalającymi na skończenie na podium lub w pierwszej piątce.
Nie dziwi więc, że w najróżniejszych dyscyplinach sportu pojawiają się inwestorzy mało związani ze sportem, ale z wielkimi majątkami, którzy chcą kupić cały zespół i wpompować w niego ogromne środki finansowe w celu odniesienia sukcesu na arenie międzynarodowej. Spełnianie swoich biznesowych ambicji poprzez zakup drużyn sportowych, zwłaszcza piłkarskich, ma coraz większą grupę zwolenników. Chociaż czasami kroki takie są krytykowane ze strony dziennikarzy czy samych decydentów federacji międzynarodowych, to
dla samych lokalnych klubów znajdujących się w fatalnej sytuacji przyjście takiego inwestora oznacza odbudowanie dawnej potęgi i powrót wielkich sportowych aspiracji.
Sport zawsze najlepiej rozwijał się tam, gdzie baza kibicowska jest dobrze zorganizowana i ma wieloletnie tradycje. Nie trzeba tam pracować zbyt długo, aby odnieść sukces frekwencyjny i zarabiać nie tylko na sprzedanych biletach, ale również pamiątkach klubowych i akcesoriach zespołowych. Można jednak także wybrać byt zupełnie marginalny, do tej pory nie posiadający większych osiągnięć i stosunkowo niedawno założony – klub z małego miasta i spróbować wchodzić z nim z roku na rok do wyższych klas rozgrywkowych. Dzięki pieniądzom można tak dzisiaj sztucznie wypromować zespół, który do tej pory nie istniał w świadomości kibiców, ale dzięki dobrym zakupom, właściwemu PR-owi i nowoczesnemu obiektowi, szybko pnie się na górę.
Inwestorzy szukający klubu mogą więc przyjąć jedną z dwóch strategii, ale ci mierzący w natychmiastowy awans do międzynarodowych pucharów lub chcący szybko zdobyć mistrzostwo danego kraju, muszą przygotować się na dużo trudniejsze negocjacje biznesowe z klubami najwyższych klas rozgrywkowych. Prowadzenie biznesu sportowego nie musi oznaczać jednak tylko i wyłącznie inwestowania – na klubach najbardziej rozpoznawalnych rok rocznie zarabiać można setki milionów. Ścisła światowa czołówka zarabia nie tylko na wygranych meczach w turniejach klubowych i krajowych ligach, ale przede wszystkim na sprzedawaniu swojego wizerunku.
|